Ostatnio opowiadałam o powodach, z których mogą wynikać Twoje trudności z urządzaniem wnętrz. Wiem, że wiele osób odczuło sporą ulgę, dlatego jeśli jeszcze nie czytałaś tego wpisu, a również zdarza Ci się biczować za „brak talentu” do urządzania, to bardzo polecam lekturę. Znajdziesz go tutaj. Warto zapoznać się również z tym wpisem, aby nakreślić ogólne ramy Twojego projektu i nie pogubić się w kolejności, bo do zaplanowania jest zwykle sporo rzeczy.
A dziś, zgodnie z zapowiedzią, wejdziemy w temat nieco głębiej. Będzie o tym, jak ważne jest zbadanie czego naprawdę chcesz oraz OD CZEGO W OGÓLE ZACZĄĆ?
Bo to jest bardzo częsty problem-nie wiesz od czego zacząć, więc nie robisz nic.
Zdradzę Ci mój własny, osobisty sposób na dobry początek:
Każdą aranżację zaczynam od stałego punktu zaczepienia
Czym jest taki punkt? Może to być wiele rzeczy. To coś zastanego/niezmiennego, co:
- koniecznie chcesz zachować (konkretny mebel, układ pomieszczenia),
- lub coś co tak Ci się spodobało, że po prostu musisz to mieć (kolor, styl, typ pomieszczenia),
- lub coś… czego nie można zmienić, więc trzeba to jakoś ograć (słup na środku pomieszczenia, skosy, maleńkie pokoje)
Pracę zaczynam od naturalnych ograniczeń, bo to one wyznaczają kierunek dalszej drogi. Często mogą przeszkadzać, ale skoro nie mamy na nie wpływu, to trzeba się z nimi zmierzyć, a potem to już idzie.
Osobiście mam trochę świra na punkcie wyzwań remontowych i wręcz lubię takie naturalne ograniczenia, bo kiedy uda się je okiełznać, satysfakcja jest ogromna, ale pamiętam, że nawet na studiach mój promotor, arch. Tomasz Osięgłowski mówił nam, że bardzo często całą aranżację buduje się od jednego mebla, który wyznacza kierunek całości, więc coś w tym sposobie jest. Być może sprawdzi się również u Ciebie 🙂
Poza tym, wielokrotnie przekonałam się, że z rzeczy, które początkowo wydają się nas ograniczać wynikają czasem świetne pomysły. Wymagają jedynie trochę elastyczności
Pierwszy z brzegu przykład to mój salon. Tu naturalnym i bardzo dużym utrudnieniem były skosy, które zdeterminowały cały układ funkcjonalny. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że miejsce wypoczynku (kanapa i stół) zlokalizowałam w strefach niższych i mniej ustawnych, a miejsce bez skosów wykorzystałam w całości na przechowywanie.
To były te trudniejsze ograniczenia. Ale niespodziewanie pojawiło się kolejne! Otóż pierwotnie wcale nie planowałam zakupu narożnika, bo po pierwsze w miejscu w którym stoi nie ma rogu (!), po drugie wydawało mi się, że na ten typ mebla jest za mało miejsca (planowałam zwykłą 3 osobową sofę), ale przypadkiem trafiłam na zdjęcie tej właśnie kanapy, w tym właśnie kolorze i od razu pomyślałam, że to jest coś idealnie dla nas.
Tak długo obracałam temat w głowie, że w końcu wymyśliłam jak w tym pokoju postawić narożnik i jestem bardzo wdzięczna za ten zbieg okoliczności, bo to jest o wiele lepsze rozwiązanie, niż pierwotnie planowałam.
Temat wcale nie był prosty-możesz przekonać się poniżej 🙂
Jakiś czas temu mierzyłam się też z tematem układu funkcjonalnego mieszkania, które nie dość że ze skosami, to jeszcze z wielkim słupem (100x100cm) nie do ruszenia i to w centralnym punkcie. Właścicielka była przekonana, że nic się z tym nie da zrobić. Tym większe było jej zaskoczenie i ulga, kiedy podczas prezentacji projektu okazało się, że… słup zniknął. Zmieniłam układ sąsiedniego pomieszczenia i wkomponowałam słup w nowe wyposażenie w taki sposób, że stał się zupełnie niewidoczny, choć wcześniej królował w tej przestrzeni.
Dlaczego to się udało? Bo od niego właśnie zaczęłam.
Zaczynaj zawsze od tego, co jest pewne na 100%
Tu pewne było, że słup zostanie. Reszta mieszkania była o wiele bardziej wdzięczna do zaaranżowania i mogłam ją zostawić na potem. Najpierw obowiązki, potem przyjemności-jak to mówią 😉 A radość Klientki – bezcenna.
Na szczęście nie zawsze mierzymy się z tak trudnymi ograniczeniami przestrzeni, ale nawet przy standardowych pomieszczeniach potrzebujesz POMYSŁU aby je jakoś urządzić. A czym jest pomysł, jeśli nie ograniczeniem setek możliwości do tych, na których nam najbardziej zależy? Tak! Pomysł to również ograniczenie, różnica polega na tym, że ustalamy je sami. Z bogatej oferty rozwiązań dostępnych na rynku wybieramy jedynie część i układamy w spójną całość.
Takie przynajmniej jest założenie i z tą spójną całością niekiedy jest problem (tu właśnie najbardziej przydaje się doświadczenie). Na szczęście obejrzenie inspiracji i wybranie tego co podoba Ci się najbardziej, bez przekładania tego na razie na grunt własnych wnętrz, jest już o wiele łatwiejsze. I od tego właśnie należy zacząć. Pozbierać inspiracje, zauważyć co się powtarza, a potem wokół tych wytycznych budować całość.
Dlaczego właśnie tak? Bo od czegoś trzeba zacząć! Nikt z nas nie ma w głowie gotowego projektu wnętrz od razu po jego zobaczeniu. Projekt to efekt wielu prób, przemyśleń i jak każda droga – zaczyna się od pierwszego kroku
Być może mierzysz się właśnie z generalnym remontem, lub aranżowaniem przestrzeni od zera. Wydawałoby się, że pusta kartka to idealna sytuacja, ale… często okazuje się, że to wcale nie takie proste. Tak było i w tym przypadku:
I tu właśnie mamy nawiązanie do poprzedniego wpisu, w którym mówiłam Ci, że nawet jeśli całość aranżacji na początku Cię przerasta, to ważne abyś podjęła wysiłek, aby wykrystalizować choćby temat przewodni. Będzie on konieczny dla określenia Twojego punktu zaczepienia, a kiedy już go znajdziesz – łatwiej będzie Ci dopasować kolejne puzzle.
Na początku każdej współpracy pytam w ankiecie właśnie o punkty zaczepienia. Bez nich nie potrafiłabym tak dobrze trafić w gust moich klientów 🙂
W przypadku parteru domu w stanie deweloperskim, który widzisz powyżej, dostałam od właścicieli plik zdjęć – inspiracji, z których wybijały się trzy bardzo konkretne elementy: meble kuchenne w kolorze szałwii, zlew farmerski (z widocznym frontem) oraz ogólnie klimat „nowoczesnego retro” w całym domu. To mi wystarczyło 🙂
Powstał projekt, który właściciele zaakceptowali praktycznie bez zmian, bo idealnie pasował do ich wyobrażeń, które sami mi wcześniej pokazali. Kropkę nad „i” stanowią moje osobiste dwa marzenia, które pięknie się tu odnalazły: drewniana witrynka wyszukana i kupiona na aukcji internetowej oraz lampa Under the Bell (Muuto), którą planowałam umieścić w którymś projekcie od kiedy ujrzałam ją po raz pierwszy (daaawno temu), a teraz nareszcie była ku temu doskonała okazja 🙂
Stworzenie układu funkcjonalnego tak aby jak najlepiej pasował do potrzeb rodziny i maksymalnie wykorzystał przyłącza przygotowane przez dewelopera to już była głównie moja działka. To nigdy nie jest tak proste, jak się wydaje i rysunek zmian dla fachowca wygląda w tym przypadku jak plan paryskiego metra ;). Z tego też głównie powodu właściciele tego domu poprosili mnie o pomoc – nie potrafili rozplanować funkcjonalnie tej pustej przestrzeni.
Ale to, mimo że dla wielu osób trudne, rządzi się pewnymi prawami ergonomii i każdy specjalista powinien sobie z tym poradzić bez większego udziału inwestora. Natomiast aby dotrzeć do sedna stylu, potrzeba już większej współpracy z klientem, dlatego wspaniale, że właściciele dobrze przygotowali się pod tym kątem – dzięki temu cały proces przebiegł bardzo sprawnie i efekty możesz zobaczyć klikając w zdjęcie poniżej.
Mam nadzieję, że te przykłady ułatwią Ci planowanie zmian we własnym domu. Nawet jeśli wydaje Ci się, że masz mętlik w głowie – zapisuj pomysły, zdjęcia, a coś się w końcu wyklaruje. A kiedy będziesz na 100% pewna choć jednej rzeczy – od niej właśnie zacznij aranżację całej reszty. To jest Twój punkt zaczepienia. Twój punkt wyjścia. Im lepiej go określisz, tym bardziej będziesz zadowolona z efektu finalnego.
Zawsze też możesz się zgłosić po pomoc do mnie – chętnie ułożę Twoje pomysły w spójną całość 🙂